Niemiecki gaz jest już w Polsce

Hermann Ploppa: Nasz gaz jest już w Polsce


Podobno niemieckie magazyny gazu są puste, bo zły Putin zakręcił nam kurek. W rzeczywistości rosyjski gaz dla Niemiec został przekierowany do polskich magazynów.


Coś się zepsuło w państwie niemieckim.


Politycy i media wciskają nam kit o jesieni i zimie pozbawionej energii. Nie ma wystarczającej ilości gazu - mówią. Energia elektryczna jest coraz droższa. I oczywiście wszystkiemu winien jest autokrata ze złotą szczotką do toalety w Moskwie. Jak miło, że Putin istnieje! To wspaniały sposób na odwrócenie uwagi od faktu, że wszystkie te ograniczenia są wynikiem wewnętrznych działań. Że te okrucieństwa miały miejsce jeszcze zanim doszło do wojny na Ukrainie!


Można odwrócić uwagę od faktu, że dostawy energii dla ludności niemieckiej od dawna są podawane na srebrnej tacy pozbawionym skrupułów sprzedawcom gazu i energii elektrycznej. Dealerzy grają na lipskiej giełdzie z naszą jakością życia <1>. W ten sposób konstytucyjny mandat do zaopatrywania ogółu społeczeństwa traci oczywiście sens. Energia elektryczna staje się niezwykle opłacalna dzięki perfidnemu systemowi. Czy słyszałeś kiedyś, że do określenia ceny energii elektrycznej wykorzystuje się cenę najdroższej elektrowni na rynku? Obecnie, z powodu sztucznego niedoboru gazu w Niemczech, elektrownie gazowe są najdroższe. Dlatego każdy prąd, który kupujemy i zużywamy w Niemczech, jest zawsze tak samo drogi jak prąd od najdroższego dostawcy energii elektrycznej. W ten sposób dostawcy tańszego prądu osiągają gigantyczny dodatkowy zysk. Ten przewrotny system giełdowy nazywany jest w żargonie technicznym Order Zasługi (Merit-Order) <2>. Z powodu tego systemowego, przestępczego zdzierstwa firmy w Niemczech muszą teraz zamykać się lub deklarować pracę w niepełnym wymiarze godzin, ponieważ nie są w stanie dłużej płacić rachunków za prąd. Z tego powodu rodziny w Niemczech muszą ubiegać się o pomoc społeczną lub muszą iść prosto do banków żywności.


Obowiązkiem rządzących w tym naszym kraju jest zapobieganie krzywdzie narodu niemieckiego <3>. Dlaczego nie wykonują swojego przeklętego obowiązku i powinności? Dlaczego nie skończą ze zboczonym systemem giełdowym i nie wezmą z powrotem w swoje ręce dystrybucji energii elektrycznej, tak jak powinno być i jak było kiedyś? Bo legiony lobbystów przeżuwają po kolei uszy rządu i parlamentu. Jednak hochsztaplerów reprezentujących szaleństwo zysków i tak nie trzeba już zbytnio przekonywać. Na dzień dzisiejszy wszyscy bez wyjątku członkowie rządu zostali przerobieni na kadrę ideologii rynkowo-radykalnej w fundacjach powiązanych z przemysłem i proamerykańskich. To samo odnosi się do około osiemdziesięciu procent wszystkich członków Bundestagu <4>. Dzisiejsi politycy i ich zwolennicy w mediach przesiąkli proamerykańską ideologię radykalnego rynku z mlekiem matki. W związku z tym dobre jest to, co przynosi korzyści inwestorom i spekulantom giełdowym. Wszystko inne to "populizm". W tym surowym światopoglądzie populista to polityk, który rzeczywiście chce zrealizować swoje obietnice złożone wyborcom. Bo dla elit lud to po prostu "motłoch". A motłoch nie wie, co jest dla niego dobre.


W takiej bańce filtracyjnej horyzont staje się jednak coraz węższy. Obecnie piąte pokolenie do szpiku kości radykalnych kadr politycznych jest masowo ogłupiane przez permanentny kognitywny i społeczny chów wsobny i prawdopodobnie nie jest już nawet w stanie zmienić zepsutej żarówki <5>. Jak król Tłusty Brzuch w krainie mlekiem i miodem płynącej, wolą zostawić myślenie innym, w tym przypadku Fundacji Bertelsmanna lub Fundacji Nauki i Polityki. Jakoś to się ułoży. Tymczasem codzienne wydarzenia nadal wymykają się spod kontroli. Bo jeśli pozostawić dostawy energii elektrycznej przestępczym hazardzistom, to może się zdarzyć, że domowy kryzys gazowy spowoduje, że ceny zupełnie wymkną się spod kontroli. Innymi słowy, że mamy do czynienia z katastrofalnym konglomeratem złych czynników. Tak jest w tej chwili. O co więc chodzi z brakiem gazu? To właśnie temu zagadnieniu będziemy się teraz przyglądać.


Gaz przeznaczony dla Niemiec został już sprzedany do Polski przed Bożym Narodzeniem 2021 roku!


W niemieckiej prasie pojawiają się przerażające wizje o mroźnej zimie bez gazu w kaloryferach i przemysłowych piecach. W rzeczywistości, ceny gazu wystrzeliły przez dach. Niemieckie firmy drastycznie ograniczają więc produkcję. Na dodatek czołowi zieloni politycy nagle zaczynają się grzać przy węglu kamiennym i brunatnym. Nawet elektrownie atomowe są teraz w łaskach Zielonych.


Ten skok do tyłu jest uzasadniony wojną na Ukrainie i tym, że Putin zdławiłby dostawy gazu do Niemiec, aby rzucić Niemcy na kolana lub aby wreszcie uruchomić zablokowany dotychczas gazociąg Nord Stream 2. W tej chwili niemieckie magazyny gazu są wypełnione w dwóch trzecich - co nie jest niczym nadzwyczajnym jak na tę porę roku. Mimo to nie ma planu zapełnienia magazynów na nadchodzącą zimę. Terminale dla amerykańskiego gazu szczelinowanego istnieją na razie tylko na papierze. A afrykański gaz ziemny to jeszcze daleka droga.


Fakt, że Niemcy są dosłownie na przegranej pozycji, jeśli chodzi o gaz, jest tak naprawdę wyłączną winą pozbawionych skrupułów sprzedawców gazu i skorumpowanego niemieckiego rządu. Bo rosyjski gaz, który był twardo zaklepany dla niemieckich odbiorców, jest już sprzedawany Polsce od Bożego Narodzenia 2021 roku!


Dlaczego do Polski?


Otóż Polska faktycznie ma jeszcze do końca roku kontrakt zakupowy z rosyjskim koncernem dystrybucyjnym Gazprom. Ale ponieważ Polska chce w przyszłości orientować się na Zachód, od końca 2021 roku nie kupuje się już w Polsce rosyjskiego gazu. Polski rząd ma nadzieję, że od 1 października br. norweski gaz trafi do polskich gospodarstw domowych poprzez sieć Baltic Pipe. Aby wypełnić czas do października, Polska zaopatrzyła się w rosyjski gaz ziemny za pośrednictwem niemieckich rynków spotowych <6>. Gaz zatem najpierw płynął przez terytorium Polski do Niemiec, tu był magazynowany, a następnie w całości płynął z powrotem do Polski. Z punktu widzenia niemieckich traderów na rynkach spot, super interes z astronomicznymi zyskami. I zbrodnia przeciwko niemieckiej gospodarce i niemieckim konsumentom. Jako przedstawiciel dobra wspólnego, rząd niemiecki powinien był energicznie powstrzymać ten brudny interes. Ale tak się nie stało. Teraz na każdym kroku brakuje rosyjskiego gazu, który miał być przeznaczony dla Niemiec a został przehulany do Polski.

W prasie głównego nurtu panuje cisza. Nic nie można przeczytać o tej rażącej porażce. Zamiast tego palcem wskazuje się na prace naprawcze Gazpromu przy gazociągu Nord Stream 1. Federalny bufon Scholz niczym nie ustępuje w roli "eksperta" przekazując Rosjanom turbinę Nord Stream 1 w Mühlheim an der Ruhr, wbrew zdrowemu rozsądkowi <7>. Niezależnie od rażącego wyprzedawania niemieckiego gazu Polsce, coraz głośniejsze są żądania, by wreszcie otworzyć Nord Stream 2 dla niemieckich potrzeb. Burmistrzowie nadbałtyckiej wyspy Rugii wystosowali to żądanie w liście otwartym do premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego Manueli Schwesig oraz do ministra gospodarki z ramienia Zielonych Roberta Habecka. Do tego postulatu dołączył również Klaus Ernst z Partii Lewicy, a także posłowie AfD. Ale koalicja sygnalistów trzyma się żelazną ręką swojego samobójczego kursu. Jak napisał kiedyś Reinhard Mey: " Cała naprzód i kurs na rafę!". <8>


Tak się dzieje, gdy Król Tłusty Brzuch pozostawia myślenie innym. Dla Króla Tłustego Brzucha bardzo proste korelacje są prawdziwym wyzwaniem. Jednym z takich prostych związków jest to, że trzeba wytwarzać znacznie więcej energii elektrycznej, jeśli z drugiej strony masowo zwiększa się zapotrzebowanie na energię elektryczną za pomocą polityki. O tym właśnie jest nasz kolejny odcinek.


Przerwy w dostawie prądu są nieuniknione, ponieważ rząd zmniejsza zapotrzebowanie na energię elektryczną.


Wystarczy wyobrazić sobie, co się stanie, jeśli w naszym kraju dojdzie do prawdziwej przerwy w dostawie prądu. Kiedyś przeżyłem prawdziwą przerwę w dostawie prądu trwającą tydzień. Było to podczas legendarnej katastrofy śnieżnej na przełomie roku 1978 - 1979 <9>. Odwiedzałem rodziców w przytulnym domku krytym strzechą na granicy z Danią. Kiedy zabraknie prądu, rzeczywiście bardzo szybko staje się on bardzo elementarny. Gazu do ogrzewania było wtedy pod dostatkiem - ale elektronicznego sterowania już nie. A wtedy było zimno jak cholera. Mieliśmy jeszcze kuchenkę gazową. Mogliśmy więc utrzymać pewne podstawowe ciepło około pięciu stopni za pomocą małego płomienia. Ale płomień gazu stopniowo pochłaniał cały tlen w pomieszczeniu.


Ale i tak było nam dobrze. Po pierwsze, nie wszystko było wtedy sterowane elektronicznie czy nawet cyfrowo. Wiele rzeczy było jeszcze mechanicznych. Dziś całkowita awaria zasilania trwająca dłużej niż dwa dni nie jest już przytulna. Różne badania w Niemczech i Austrii jednoznacznie na to wskazują. A Marc Elsberg napisał nawet romantyczny thriller "Blackout - Morgen ist es zu spät" (Blackout - Jutro jest za późno), który stał się bestsellerem w milionowych nakładach.


Wniosek z tych wszystkich badań: dwa tygodnie nieprzerwanej awarii zasilania cofa nas do średniowiecza - cztery tygodnie blackoutu i znajdujemy się w epoce kamienia łupanego.


W końcu wszystko zależy od internetu. Jeśli załamie się internet, załamią się też wszystkie elementarne funkcje życia. Czysty przypadek sprawił, że Światowe Forum Ekonomiczne właśnie rozegrało tę sytuację w swoim wirtualnym manewrze Cyber Polygon. Dziennikarz ekonomiczny Ernst Wolff nie wyklucza, że gdy internet wróci do sieci, gotówka i system finansowy, jaki znaliśmy do tej pory, mogą zostać zniesione i znajdziemy się w regulowanym wirtualnym nowym krajobrazie finansowym.


Niestety, nie można tego całkowicie wykluczyć.


Ale zróbmy krok wstecz. Jeśli zabraknie prądu, systemy sterowania ruchem zaczynają strajkować. Doszłoby wtedy do spiętrzeń. Nie można już naładować telefonu komórkowego. Padłyby też serwery do wykonywania połączeń telefonicznych. Masz jeszcze paliwo do swojego awaryjnego generatora? Używaj go oszczędnie. Bo nie da się go już zapełnić. Pompy benzynowe działają na prąd, a pompy ręczne nie są zapewnione. Zakupy spożywcze? Jak to zrobić. Wszystko jest klimatyzowane i gnije bez lodówki. Są zapasy awaryjne od rządu federalnego. Trwają one przez dziesięć dni. W czasach ściśle zsynchronizowanych łańcuchów dostaw gromadzenie zapasów na dużą skalę należy do przeszłości. Po dwóch tygodniach kończą się też zapasy paliwa w szpitalnych generatorach prądu awaryjnego. Wasze baterie słoneczne też wam się nie przydadzą, bo jesteście zmuszeni przez prawo do wprowadzania własnej energii elektrycznej do wielkiej sieci. Jeśli przyjdzie Ede Knack i będzie chciał splądrować Twój wychłodzony dom, to niestety nie możesz już wezwać policji.


To są właśnie takie obrazy, które zawsze są sensacyjnie przedstawiane w mediach. Eksperci prasowi koncernów energii kopalnej i jądrowej szczególnie upodobali sobie malowanie takich obrazów. Niestety, w dużej mierze mają rację w opisie niebezpiecznego scenariusza. Pytanie tylko: z którego końca zostanie zjedzona kiełbasa? Czy mamy za mało elektrowni jądrowych i węglowych? Jedno można powiedzieć: kampania Corona doprowadziła do szybkiej cyfryzacji. A po cichu superbogaci jak Mister Amazon, Jeff Bezos, czy Mister Tesla, Elon Musk, masowo forsują kontrowersyjną technologię 5G. W samych Niemczech zainstalowano już 60 tys. masztów transmisyjnych 5G. W planach jest kolejne 800 tys. masztów 5G <10>. Natomiast 50 tys. satelitów będzie komunikować się z masztami 5G na małej wysokości. Każda większa fabryka może być wyposażona w nadajniki 5G na własną rękę. Wtedy roboty i pojazdy autonomiczne będą mogły rozmawiać ze sobą na hali fabrycznej o optymalnym przebiegu pracy bez udziału człowieka. Rzadko wspomina się o tym, że spowoduje to monstrualny pobór mocy. Badanie przeprowadzone przez giganta energetycznego E.on wylicza, że samo 5G stworzy dodatkowe zapotrzebowanie na około 3,8 miliarda kilowatogodzin (KWh) do 2025 roku <11>. Odpowiada to rocznemu zużyciu energii elektrycznej przez 2,5 mln obywateli Niemiec. A do 2025 roku tylko niewielka część systemów 5G będzie już zainstalowana. A udział komputerowych centrów danych w całkowitym zużyciu wzrośnie do 2030 roku do trzynastu procent.


Drugim nowym pożeraczem prądu jest tzw. e-mobilność. W tej chwili po Niemczech przemyka zaledwie kilka tysięcy samochodów elektrycznych. Ale do 2030 roku po kraju ma jeździć czternaście milionów e-samochodów. I co z tego? W naszym kraju prąd pochodzi z gniazdka! Na tym właśnie polega problem. Dostawcy energii elektrycznej chcą uatrakcyjnić niskimi taryfami czas mniejszego zużycia w nocy. Jeśli wszyscy Niemcy podłączyliby swoje e-samochody w domu od godziny 19.00, aby się naładować - to rzeczywiście, sprawy mogłyby nabrać rumieńców. Miejscowy transformator sieci energetycznej, który rozbija 20 000 woltów na każde 50-200 gospodarstw domowych do zgodnego 230 woltów, mógłby łatwo ulec awarii przy takiej ilości samochodów i e-hulajnóg do naładowania <12>. Zatem infrastruktura musi być dostosowana do tej gigantycznej dodatkowej konsumpcji na bardzo dużą skalę.


Planowanie tej restrukturyzacji należy do obowiązków rządu federalnego. W 2020 roku Ministerstwo Gospodarki szacowało, że zużycie energii elektrycznej wzrośnie z około 550 terawatogodzin (TWh) obecnie do 580 TWh w 2030 roku. Teraz Federalne Ministerstwo Gospodarki podniosło swoją prognozę do 665 TWh na rok 2030. Wszystkie strony twierdzą obecnie, że jest to nadal o wiele za mało, biorąc pod uwagę opisane powyżej czynniki wzrostu zużycia energii elektrycznej. Niemieckie Stowarzyszenie Przemysłu Energetycznego i Wodnego określa zużycie energii elektrycznej na rok 2030 na 700 terawatogodzin. Szacunki Niemieckiego Związku Energii Odnawialnej na poziomie co najmniej 740 TWh są prawdopodobnie bardziej realistyczne <13>.


Dlaczego Ministerstwo Gospodarki szacuje tak niski poziom? Powodem może być fakt, że niemiecki rząd zobowiązał się do zwiększenia udziału energii odnawialnych w całkowitej produkcji energii elektrycznej z 42 proc. obecnie do 65 proc. w 2030 roku. A rząd z kolei nie jest skłonny do promowania energii odnawialnej w takim samym stopniu. Schemat jest znany z wcześniejszych czasów: wielokrotnie rząd federalny celowo pozwalał, by energia odnawialna osiadła na mieliźnie, by następnie wrócić do energii jądrowej i paliw kopalnych. Wielokrotnie katastrofy takie jak w Czarnobylu czy Fukushimie wymuszały korektę kursu na korzyść energii odnawialnych.


Musimy zatem bacznie obserwować rząd federalny, aby wielki blackout nie został praktycznie zaprogramowany poprzez niewłaściwe planowanie. Ale to nie wystarczy. Musimy uciec od scentralizowanej, zglobalizowanej gospodarki z jej wrażliwymi łańcuchami dostaw. Regionalizacja i decentralizacja są dla nas drogą do przodu. Jeśli posiadasz własny dom: zainstaluj sobie zamkniętą sieć DC z ogniwami słonecznymi i akumulatorem samochodowym jako magazynem. Gotuj i ogrzewaj za pomocą paliw stałych, czyli najlepsze jest drewno. Uprawiaj własne warzywa i owoce. Wtedy w razie przerwy w dostawie prądu oszczędzimy sobie najgorszego.


I w sumie: Król Tłusty Brzuch i jego dwór są skończeni. Jeśli lud chce kiedykolwiek odzyskać władzę, musi to zrobić teraz. Bo w tle czekają już ludzie, którzy chcą całkowicie zlikwidować państwo narodowe. Nie po to, by stworzyć wolność, ale by zastąpić państwo narodowe neofeudalną totalną dyktaturą korporacji i konglomeratów finansowych. Trzeba temu za wszelką cenę zapobiec.


Autor: 

Hermann Ploppa


Źródło:

https://apolut.net/unser-gas-ist-schon-in-polen-von-hermann-ploppa/


Odnośniki i uwagi:

<1> https://www.check24.de/strom/stromboerse/

<2> https://de.wikipedia.org/wiki/Merit-Order

<3> na przykład przysięga kanclerza federalnego: https://www.youtube.com/watch?v=4hgoG78dN7E

<4> Hermann Ploppa: Die Macher hinter den Kulissen – Wie transatlantische Netzwerke die Demokratie heimlich unterwandern. Frankfurt/Main 2014

<5> Thomas Wieczorek: Die Verblödete Republik. Wie uns Medien, Wirtschaft und Politik für dumm verkaufen. München 2009

<6> https://www.nachdenkseiten.de/?p=85534 - patrz tekst poniżej

<7> https://www.derwesten.de/politik/olaf-scholz-muelheim-gas-russland-putin-gazprom-id236059849.html

<8> https://www.youtube.com/watch?v=46hobUy4mc4

<9> https://www.youtube.com/watch?v=vQgUOPzSiQk

<10> https://www.all-in.de/sulzberg/c-lokales/energieverschwendung-in-zeiten-des-klimawandels_a5062323

<11> https://www.zeit.de/digital/mobil/2019-12/netzausbau-5g-mobilfunkstandard-stromverbrauch-rechenzentren-eon

<12> https://www.wiwo.de/technologie/mobilitaet/elektromobilitaet-reicht-der-strom/20231296-2.html

<13> https://www.erneuerbareenergien.de/energierecht/bee-rechnet-vor-so-schaffen-wir-das-65-prozent-ziel-2030

Podczas gdy tworzymy plany awaryjne dla gazu, hurtowo eksportujemy gaz do Polski


Ostrzeżenia Federalnej Agencji Sieci o "gazowej katastrofie" w nadchodzącej zimie są wrzaskliwe, ale niestety również uzasadnione. Jeśli Niemcy nie zrewidują swojej polityki sankcji, gaz w zimie będzie nie tylko niezwykle drogi, ale nawet fizycznie deficytowy. Tym bardziej niezrozumiałe jest, że Niemcy jednocześnie eksportują horrendalne ilości gazu ziemnego do Polski, która twardo zaplanowała niemieckie dostawy gazu w ramach swojej koncepcji całkowitego uniezależnienia się od gazu rosyjskiego. Na dzień dzisiejszy magazyny w Polsce są wypełnione po brzegi - wypełnione rosyjskim gazem ziemnym, który był przeznaczony na rynek niemiecki. Jens Berger.

 

W pierwszej połowie 2021 roku przez gazociąg jamalski biegnący z Syberii Zachodniej przez Białoruś i Polskę do Niemiec popłynęło łącznie 149 000 TWh gazu ziemnego. Opiera się to na danych dostawcy usług energetycznych Gascade, który obsługuje stację transferową w Mallnow w Brandenburgii. Nawiasem mówiąc, 149 000 TWh odpowiada niemal dokładnie całej pojemności niemieckich magazynów gazu.

 

Gdyby w pierwszej połowie 2022 roku popłynęła tylko połowa tego wolumenu, niemieckie magazyny gazu byłyby teraz wypełnione po brzegi, nie byłoby ostrych wąskich gardeł w dostawach, a cena gazu prawdopodobnie również byłaby na poziomie z poprzedniego roku. Jeśli jednak spojrzeć na dane z pierwszego półrocza 2022 roku, to nie sposób się nie zachwycić. Do końca czerwca tylko pojedyncze, niewielkie ilości docierały do Niemiec rurociągiem jamalskim. Natomiast 20 000 TWh popłynęło w przeciwnym kierunku z Niemiec do Polski.

 

To z kolei odpowiada połowie polskich mocy rezerwowych. Polskie magazyny gazu są dziś wypełnione po brzegi. Jednak bieżące zużycie polskich gospodarstw domowych i przedsiębiorstw przemysłowych jest nadal częściowo pokrywane przez niemiecki eksport gazu. Zamiast transportować rosyjski gaz do Niemiec, gazociąg jamalski, który może być eksploatowany w obu kierunkach między Niemcami a Polską, służy do transportu rosyjskiego gazu, który wcześniej był importowany z Niemiec przez gazociąg Nord Stream 1, bezpośrednio do Polski. Niech nie będzie żadnych nieporozumień: Mówimy o gazie, który jest częścią rosyjskiego wolumenu transportowego dla Niemiec, za który zapłacili niemieccy importerzy i który miał popłynąć do niemieckich magazynów. Nawet gdyby w tym roku przez Jamał nie popłynął do Niemiec ani jeden centymetr sześcienny gazu, to niemieckie magazyny gazu byłyby o osiem procent pełniejsze, gdyby w tym samym okresie nie eksportowano gazu do Polski.

 

I żeby wykluczyć drugie możliwe nieporozumienie: Rozwój ten nie jest bezpośrednią konsekwencją rosyjskiej inwazji na Ukrainę. O tym temacie NachDenkSeiten pisał już w styczniu 2022 roku - już wtedy będąc pod napięciem rosnących cen gazu. Od Bożego Narodzenia 2021 roku Jamał pracuje - z krótkimi przerwami - w trybie rewersyjnym i transportuje niemiecki gaz do Polski. Wynika to z tego, że Polska i tak stanowczo planowała zakończyć import gazu z Rosji w tym roku. Kontrakt na dostawy z Gazpromem, który wygasa z końcem 2022 roku, miał nie zostać przedłużony. Zamiast tego Polska chce pokryć większość swojego zapotrzebowania na gaz poprzez nowo wybudowany gazociąg Baltic Pipe z Norwegii. Będzie on jednak gotowy do użytku najwcześniej w październiku tego roku. Do tego czasu Polska zamierza kupować potrzebne ilości gazu na niemieckim rynku spotowym i najwyraźniej robi to już od Bożego Narodzenia ubiegłego roku.

 

Nawiasem mówiąc, jest to zdecydowanie najważniejszy powód, dla którego niemieckie magazyny są obecnie stosunkowo puste. Gdyby nie inwazja Rosji i sankcje nałożone przez Zachód, ta strategia prawdopodobnie by się sprawdziła. Wtedy niemieckie gospodarstwa domowe i przemysł zapłaciłyby "tylko" za wczesne polskie embargo gazowe wobec Rosji poprzez wyższe ceny. Teraz jednak sankcje i kontrsankcje powodują, że gaz jest nie tylko drogi, ale nawet fizycznie deficytowy. I Polska też ponosi za to sporą część odpowiedzialności.

 

Rząd niemiecki nie chce uruchomienia Nord Stream 2. Dostawy przez Nord Stream 1 musiały już zostać ograniczone z powodu braku turbiny, która utknęła w Kanadzie z powodu sankcji. Od 11 lipca transport przez Nord Stream 1 będzie całkowicie zawieszony, bo wtedy mają się rozpocząć coroczne prace konserwacyjne i pytanie, czy Rosja z powodów politycznych nie przedłuża tej przerwy konserwacyjnej, która tak naprawdę jest ograniczona do dwóch tygodni. Inną drogą transportu rosyjskiego gazu do Niemiec jest system transgazowy, który jednak przebiega nad ziemią ukraińską, a i tak dostarcza tylko ograniczone ilości.

 

W celu wypełnienia luki w grę wchodziłby - oprócz Nord Stream 2 - przede wszystkim jeden rurociąg, a mianowicie wspomniany gazociąg jamalski, który przebiega przez terytorium Polski. Teoretycznie byłoby to również możliwe, a wielkość ubiegłorocznych dostaw pokazuje, że dostawy przez Jamał mogłyby znacznie złagodzić sytuację. W praktyce jest to jednak równie dobre jak niemożliwe, gdyż Jamał jest wielką kością niezgody w polsko-rosyjskiej wojnie gospodarczej z sankcjami i kontrsankcjami. Najpierw Polska objęła sankcjami Gazprom, potem Rosja objęła sankcjami polsko-rosyjskiego operatora tego kawałka gazociągu jamalskiego, który znajduje się na terytorium Polski. Polska zripostowała wtedy kolejną rundę sankcji wobec Gazpromu. Według źródeł zarówno rosyjskich, jak i polskich, obustronne sankcje nie mają jednak wpływu na przesyłanie rosyjskiego gazu do Niemiec przez terytorium Polski. Mimo to, po eskalacji konfliktu polsko-rosyjskiego, przez polską granicę nie płynął już gaz z Rosji.

 

Teraz zadaniem niemieckiego rządu byłoby zbudowanie presji na Polskę, by wykorzystała Jamał w normalnym trybie pracy jako źródło uzupełniające dla dostaw rosyjskiego gazu. Ale wtedy oczywiście rurociąg nie może być wykorzystany w odwrotnym kierunku, aby wspierać jednostronne embargo gazowe Polski wobec Rosji.

 

Ale na ile wiarygodne jest wtedy "marudzenie" niemieckiego rządu? Może jednym pociągnięciem pióra zakończyć zbliżające się wąskie gardła i eksplozję cen gazu dla niemieckich konsumentów i ma do tego dwie możliwości: Może otworzyć Nord Stream 2 i może wywrzeć presję na Polaków, aby otworzyli rurociąg jamalski jako tranzytowy.

 

Ale obie opcje najwyraźniej nie odgrywają żadnej roli dla niemieckiej polityki. Zatem przyjdą, kiedy trzeba. Podczas gdy polskie magazyny gazu są wypełnione po brzegi, Niemcy przygotowują się na nadzwyczajną zimę z horrendalnymi cenami gazu i fizycznymi odcięciami gazu dla przemysłu i gospodarstw domowych. Rząd niemiecki obwinia za to Putina, media wzywają do jeszcze dalej idących sankcji, a naród ćwiczy uległość wobec władzy. Czy to możliwe, że Niemcy są aż tak głupi?

 

autor:

Jens Berger

 

źródło:

https://www.nachdenkseiten.de/?p=85534

Udostępnij ten artykuł

Nawigacja po wpisach

Zostaw komentarz:

Skomentuj jako pierwszy(a)

Niedobory żywności wywołane programami proekologicznymi?

UK. Dostawy warzyw i zbóż mogą ucierpieć, ponieważ nowe dotacje środowiskowe sprawiają, że bard...

Musimy znaleźć model zapewniający zgodność

Jak skłonić ludzi w demokracji do głosowania za środkami przymusu? Heinz Bude był doradcą niemi...

Należy zwiększyć ocenę ryzyka

Multipolar ujawnił tajne protokoły RKI. Wynika z nich jasno, że zaostrzenie oceny ryzyka z "umi...

Lukratywne behawioralne bigdata kierowców

Kierowcy samochodów mogą nie zdawać sobie sprawy, że ich dane dotyczące jazdy są udostępniane f...

Rząd naprawdę szpieguje - i jest to legalne

Dane konsumentów stały się lukratywnym towarem, a rząd USA je kupuje.

Tobias Ulbrich o walce o sprawiedliwość i zadośćuczynienie

Adwokat Tobias Ulbrich jest jednym z tych odważnych prawników, którzy ciężko pracują, aby broni...

DNA w szczepionkach na Covid: Czy to tylko przypadkowe błędy pomiarowe? - Część 2

Grupa autorów naukowych ocenia potencjalne ryzyko związane z pozostałościami DNA w preparatach ...

DNA w szczepionkach na Covid: Czy to tylko przypadkowe błędy pomiarowe? - Część 1

Grupa autorów naukowych śledzi dyskusję i ocenia potencjalne ryzyko związane z pozostałościami ...

Eksperci ds. klimatu twierdzą, że biliony wydane na "zmiany klimatu" opierają się na błędnych danych dotyczących temperatury.

Meteorolog stwierdza, że 96 procent stacji pomiarowych NOAA znajduje się na "miejskich wyspach ...

Sędzia ostrzega: wolność słowa w UE w poważnym niebezpieczeństwie

Niemcy. Nowy przepis UE zagraża prawom podstawowym: opinie, które są nieprzyjemne dla rządu, mo...

Najnowsze posty

Tags

Podążaj za nami