Społeczność jest tym silniejsza i bardziej odporna, im bardziej jej członkowie widzą i rozumieją, co jest przedmiotem decyzji. Musi istnieć przejrzystość - i trzeba z niej korzystać. Dziś korupcja odbywa się często w sposób zinstytucjonalizowany, a więc zalegalizowany i dlatego trudno jest pociągnąć sprawców do odpowiedzialności. Tutaj suweren, sami ludzie, są wzywani do ponownego stanięcia w obronie swoich praw. Kluczem jest subsydiarność(pomocniczość) i samoorganizacja społeczności.
Kto słyszy słowo korupcja, myśli zazwyczaj o przekupstwie poszczególnych urzędników publicznych lub polityków. Przekupstwo lub czerpanie korzyści to przestępstwa, w których uczestniczy co najmniej dwóch sprawców. Występują one w prawnie uregulowanym środowisku i przez wielu kojarzone są z wizerunkiem "czarnej owcy". Zostają wykryci, zbadani i ukarani. Firmy tworzą działy zgodności z przepisami, aby takie rzeczy się nie zdarzały i nie świadczyły o nich źle.
zobacz też:
Analiza Prawna: Propozycji zmian w Międzynarodowych Regulacjach Zdrowotnych (IHR)
10 istotnych punktów ze szkicu "Traktatu Pandemicznego" WHO
Niestety nie wszyscy, którzy walczą z korupcją, mają na myśli coś dobrego dla całej populacji. Na przykład Transparency International (TI), "koalicja przeciwko korupcji", obejmuje nie tylko pojedynczych obywateli i gminy, ale także duże firmy i fundacje, takie jak PricewaterhouseCooper, Grupa Helios Kliniken, GlaxoSmithKline, Open Society Foundation czy Allianz AG. Podatnicy, firmy farmaceutyczne z kryminalną przeszłością i antydemokratyczni plutokraci również uważają, że muszą coś zrobić przeciwko korupcji. Wszyscy oni działają rozsądnie, ponieważ każda organizacja, czy to klub sportowy, gmina, koncern przemysłowy, czy nawet mafia, musi uważać, aby jej decydenci nie zostali przekupieni przez interesy zewnętrzne lub nawet konkurencję i w ten sposób wyrządzili jej szkodę.
Walka z korupcją nie jest misją moralną
Walka z korupcją nie jest więc misją moralną, ale systemową koniecznością dla funkcjonowania każdej instytucji czy organizacji. Należy jednak pamiętać o odmiennych interesach grup biznesowych z jednej strony i środowisk publicznoprawnych z drugiej.
Nasze środowiska mają zróżnicowaną strukturę i ważne decyzje pozostawiają specjalnie wybranym lub wynajętym specjalistom. Postęp techniczny i związane z nim złożone problemy wymagają zróżnicowanej wiedzy i fachowych kompetencji. Są one zdobywane poprzez podział pracy i są niezbędne do podejmowania rozważnych decyzji. Z tego powodu różne zadania powierzane są wyspecjalizowanym organom, urzędom, instytutom lub sądom, które mają się nimi rzetelnie zajmować.
Tak jak w naszych ciałach musimy polegać na układach narządów, które wykonują swoje funkcje, tak w naszych społecznościach zakładamy, że powierzona praca tych instytucji nie jest naruszana przez obce, drugorzędne interesy. Walka z korupcją ma sens, gdy oznacza, że możemy słusznie polegać na uczciwości wszystkich osób funkcyjnych. Nie mogą oni podlegać niesfornym wpływom czy nadużyciom ze strony zewnętrznych interesów.
Postęp przynosi nadmierne wymagania
W ostatnich dziesięcioleciach świat stał się coraz bardziej połączony, a wiedza potrzebna do podejmowania odpowiednich decyzji stała się przez to obszerniejsza. Rozszerzyły się także przestrzenie decyzyjne w ekonomii, finansach, polityce, zdrowiu i innych podsystemach - od struktur regionalnych, przez federacje krajowe, po federacje kontynentalne i zglobalizowane sieci. Wiele decyzji bezpośrednio dotyczących społeczności lokalnych już dawno przestało być podejmowanych w ratuszu lub w stolicy kraju, lecz są podejmowane na dużą odległość przez nieznane osoby i na podstawie trudnych do zrozumienia przesłanek.
W obliczu rosnących wymagań merytorycznych i administracyjnych organy regionalne i ich liderzy coraz częściej czują się przytłoczeni. Zamiast dostosowywać, wzmacniać i łączyć w sieć potencjał publiczny, polityka i administracja coraz częściej sięgały po wyspecjalizowanych usługodawców prywatnych. Prawie zawsze skutkuje to jednak stopniowym zanikiem własnych kompetencji zawodowych urzędów i instytucji publicznych - proces ten staje się często zauważalny dopiero po zdobyciu złych doświadczeń związanych z korzystaniem z usług zewnętrznych usługodawców. Rozwijające się w ten sposób zależności czynią polityków i administrację podatnymi na szantaż, a tym samym otwierają kolejne lukratywne możliwości dla sektora prywatnego.
Coraz częściej politycy i administracja na wszystkich szczeblach stykają się z dużymi prywatnymi przedsiębiorstwami zajmującymi się dostawami i usuwaniem odpadów, firmami konsultingowymi, sieciami inwestorów lub przedstawicielami przemysłu, którzy wraz z dobrze opłacanymi inżynierami, naukowcami i specjalistami pokazują im, że problemów naszych czasów nie da się już rozwiązać bez oferowanych przez nich umiejętności, koneksji i think tanków.
Lobbyści przejmują stery
Ponadto do gry wkroczyła błyskawicznie nowa grupa specjalistów, która znacznie wzmocniła i przyspieszyła sukces prywatnych inwestorów w przejmowaniu dawnych decyzji i funkcji politycznych. Byli to wykształceni przedstawiciele szybko rozwijającego się przemysłu PR i lobbingu, którzy zostali jednostronnie wprowadzeni do wyścigu przez sektor prywatny. To oni opracowali ramy dla tzw. public-private partnerships (PPP), partnerstwa publiczno-prywatnego, w którym zadania powierzone publicznie mają być wspólnie finansowane, planowane i realizowane z firmami prywatnymi. Te wytwory zręcznych lobbystów przesłaniają jednak podstawowe i sprzeczne interesy zaangażowanych stron.
Jak wiadomo, jeden i ten sam problem może być z różnych perspektyw przedstawiany w sposób całkowicie sprzeczny. Podczas gdy np. przedstawiciele ustawowej kasy chorych skarżą się, że już tylko 10 proc. ich ubezpieczonych powoduje ok. 80 proc. wydatków, to ich partnerzy kontraktowi, menedżerowie sieci przychodni czy firmy farmaceutycznej, nie widzą w tym obciążenia, lecz raczej szansę na to, że dzięki właśnie tym 10 proc. uda im się zrealizować dużą część sprzedaży. Bo niedobór i zapotrzebowanie klienteli powoduje wzrost cen i zysku świadczeniodawców.
Firma natychmiast sprawdzi, w jakich grupach samopomocowych organizują się ci potencjalni klienci i opłaci im znanego mówcę na temat ich problemu, który zbierze stadko potrzebujących i uczyni ich użytecznymi dla interesów firmy. Menadżerowi branży, w przeciwieństwie do menadżera ubezpieczeń zdrowotnych, nie powierza się przede wszystkim dobrobytu i zdrowia zainteresowanych osób. Przede wszystkim musi on zapewnić jak największe zyski swojej firmie. To jest jego podstawowy i uzasadniony interes, po to on tam jest i dlatego w razie potrzeby zajmuje się nawet kwestiami zdrowotnymi.
Zderegulowana solidarność
Kiedy AOK Dolna Saksonia, publiczna kasa chorych, powierzyła opiekę nad pacjentami chorymi psychicznie spółce-córce producenta leków psychotropowych, nastąpiła burza protestów ze strony przedstawicieli osób dotkniętych chorobą, ponieważ konflikt interesów stał się tu oczywisty. W Niemczech w ramach zorientowanej na zachorowalność struktury ryzyka wyrównanie ustawowych kas chorych między sobą mierzy ciężkość choroby, na przykład także przez ilość wymaganych leków. Zakład ubezpieczeń mógł więc założyć, że jego partner biznesowy, który specjalizował się w lekach psychotropowych, z własnej woli zadba o to, aby leczenie było wzajemnie korzystne. Spowodowałoby to znacznie wyższe płatności za AOK ze strony kasy chorych w ramach ustawowego ubezpieczenia zdrowotnego.
Kto więc został skorumpowany w tej transakcji kosztem osób trzecich? Na pewno nie firma farmaceutyczna. Ale też nie AOK, jeśli postrzegał siebie przede wszystkim w kategoriach ekonomicznych jako konkurencyjną kasę chorych. A to niestety ma robić od czasu wprowadzenia przewrotnej konkurencji wśród dawnych "funduszy solidarnościowych".
Wprowadzenie konkurencji pomiędzy kasami chorych w Niemczech w latach 90-tych było genialnym posunięciem deregulatorów. Doprowadziło ono do tego, że zarządzający kasami chorych musieli odtąd postrzegać ekonomiczne przetrwanie konkurującego z nimi przedsiębiorstwa jako swój główny cel. Publiczna misja ustawowej kasy chorych, czyli opieka i pomoc wszystkim najbardziej potrzebującym, stała się drugorzędna jako ciężar, którego należy unikać. Gospodarcze przetrwanie polega na osiągnięciu jak najwyższych dochodów i jak najniższych wydatków. Deregulacja ustawowych kas chorych może być postrzegana jako doskonały przykład korupcji instytucjonalnej. Została ona zdefiniowana na Harvardzie w następujący sposób:
"Korupcja instytucjonalna ma miejsce wtedy, gdy systemowy i strategiczny wpływ, bez naruszania obowiązującego prawa lub jedynie zwyczajowych wytycznych etycznych, osłabia skuteczność instytucji lub utrudnia wypełnianie powierzonych jej zadań. Obejmuje to również, w zakresie istotnym dla wypełniania zadań, utratę zaufania publicznego lub wewnętrznej wiarygodności." (1)
Kto kupi urząd, nie musi już przekupywać urzędników
Mechanizmy asymilacji zadań publicznych przez interesy sektora prywatnego można dziś znaleźć w niemal wszystkich sektorach publicznych. Wśród przemysłu i jego zawodowego lobby już dawno rozeszła się wieść, że bardziej opłaca się pozyskać szefa niż przekupić wielu pojedynczych pracowników. Wiedzą o tym nawet duże firmy prywatne, jak np. grupa szpitali Helios, które starają się chronić siebie i swoje zyski. Na przykład przed laty zabroniły przedstawicielom przemysłu farmaceutycznego bezpośredniego zbliżania się do zatrudnionego personelu medycznego i teraz robią interesy tylko bezpośrednio z dyrekcją szpitala. Zwiększa to efektywność firmy i może być nawet wykorzystane do skuteczniejszej koordynacji terapii. Jedynie lekarze oddziałowi musieliby wtedy kupować własną literaturę fachową, stetoskop, młoteczek do odruchów czy też długopisy bez logo farmaceutycznego.
Korupcja staje się jeszcze bardziej opłacalna, jeśli uda się przekonać polityków, że można uzupełnić państwo zawodowo, a nawet chwilowo odciążyć je finansowo i - jak wspomniano wyżej - wspólnie zająć się budową mieszkań, mostów lub tuneli, obiektów sportowych, szkół, więzień, bezpieczeństwem publicznym, badaniami naukowymi czy nawet zwalczaniem pandemii w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego.
Dzięki gigantycznym obecnie możliwościom finansowym wielkich menedżerów finansowych, takie pola inwestycji stały się bardzo atrakcyjne i szczególnie skuteczne na poziomie międzynarodowym. Natomiast działania demokratycznie wybranych żołnierzy partyjnych w parlamentach lub rządach wydają się słabe i zależne. Czasami można wręcz dosłownie dojrzeć, że sznurki takich politycznych marionetek znajdują się w rękach uśmiechniętych wielkich inwestorów.
Korupcja z błogosławieństwem ustawodawcy
Przejęcie zadań publicznych przez partnerów z sektora prywatnego nie jest przestępstwem, jednak funkcja rządów, władz i ich instytucji, która została powierzona przede wszystkim społeczeństwu, ulega w ten sposób korupcji instytucjonalnej i jest narażona na wykorzystanie przez interesy prywatne. Jeśli kluczowi decydenci, tacy jak komisarz UE lub jej małżonek, również dążyliby do uzyskania prywatnych korzyści z transakcji farmaceutycznych, byłoby to niszczące połączenie korupcji osobistej i instytucjonalnej, ale tylko ta pierwsza podlegałaby karze.
Nadużywanie powierzonej władzy od dawna jest wyraźnie postrzegane przez wielu ludzi jako niesprawiedliwe, aspołeczne lub korupcyjne - czy to na szczeblu UE, czy w WHO, w mediach publicznych, w niemieckich siłach zbrojnych czy w służbie zdrowia. Pozostawiając duże obszary zadań publicznych prywatnym interesom gospodarczym, polityka i administracja publiczna pozostają na dłuższą metę podatne na szantaż. W wielu miejscach prywatny ogon już od dawna merda osłabionym psem publicznym.
Irytującym przykładem braku sceptycyzmu wobec siły lobbystów był niemiecki Bundestag, który w starej Federalnej Ustawie o Epidemiach (BSG §15), a później także w Ustawie o Ochronie przed Zakażeniami (IfSG §21) zaakceptował na polecenie właściwych władz stosowanie szczepionek zawierających mikroorganizmy (2), które mogą się rozprzestrzeniać także za pośrednictwem osób nieszczepionych (shedding). Nieświadomi tego przedstawiciele narodu dali w ten sposób przemysłowi szczepionkowemu zielone światło dla samonapędzających się szczepionek.
Lobbyści farmaceutyczni zdążyli już rozszerzyć ramy prawne dla swoich nowych technologii przy okazji wprowadzenia żywych szczepionek przeciwko odrze, śwince i różyczce (MMR) i już wprowadzili do federalnej ustawy o epidemiach preparaty o charakterze "jokera", których niszczące konsekwencje dopiero teraz, ponad 30 lat później, możemy z przerażeniem rozpoznać.
Owszem, mogli. Właściwie każdy powinien wiedzieć, że przedstawiciele prywatnych interesów zwykle wykorzystują ustawodawstwo do zapewnienia sobie korzyści i dlatego łączą siły i wspólnie wymyślają plany (3), aby spróbować przeforsować swoje prywatne cele bez oporu ze strony posłusznych urzędników, opozycji czy mediów. Ale większość tych, którzy wiedzą, niestety zakłada maskę i posłusznie przyjmuje wielkie medialne klapki na oczy, aby nie zostać zniesławionym i uciszonym jak wielu krytyków wkraczającego przemysłu.
Są to regularnie grupy interesu z sektora prywatnego, które zazwyczaj opracowują swoje strategie z firmami PR lub agencjami lobbystycznymi i ich fachową pomocą, szpiegują preferencje posłów, organizują pochlebne wystąpienia dla liderów opinii i stosują wiele innych sztuczek ze swojego lobbyingowego pudełka, aby wywierać presję i wpływać na opinie. Oczywiście, nasmarowane drzwi obrotowe do lukratywnych zadań następczych lub przysług finansowych dla małżonków, partii lub innych bliskich współpracowników nie są rzadkością. Niestety, trwa to od dawna i zazwyczaj odbywa się w kuluarach.
Kupujemy sobie ruch obywatelski
Te firmy stać na armie psychologów, socjologów i innych opiniodawców. Nie boją się, aby ich slogan marketingowy stanowił przeciwieństwo tego, co robią dla swoich klientów. Pewna globalna agencja PR zatrudniająca tysiące pracowników na całym świecie zachwyca w swojej autopromocji:
"Stawiamy na uczciwość i przejrzystość, które sprzyjają zaufaniu, różnorodności i integracji, które zapewniają równość dla wszystkich, oraz na najlepsze praktyki we wszystkich obszarach działalności, które zapewniają, że nasze działania są spójne z każdym, z kim mamy do czynienia".
Super! Ale jak coś takiego się ma do prawdziwego świata PR z monitoringiem poselskim, wykrywaniem oddolnym czy nawet astroturfingiem (4) na rzecz pazernego na pieniądze i pozbawionego skrupułów przemysłu farmaceutycznego? Ktokolwiek ujawnił lub zajął się takimi rzeczami w przeszłości, był honorowym bojownikiem o korupcję. Każdy, kto dziś nadal to robi, jest natychmiast poddawany ostracyzmowi i zniesławiany. Wiele krytycznych organizacji pozarządowych, dla których zaangażowania pełni nadziei obywatele byli w ostatnich latach entuzjastyczni i przekazywali datki, już dawno zostało zinfiltrowanych i zinstrumentalizowanych. Mogą one przecież dostarczać swoim sponsorom bardzo ważnych informacji o spodziewanym oporze lub o możliwych do wykorzystania ruchach oddolnych. Niektórzy z nich są prawdopodobnie skorumpowani tylko dlatego, że w swojej pracy wolontariackiej dali się przekupić w taki sposób, że krytyki można się po nich spodziewać tylko tam, gdzie to nie boli.
"Pandemiczny stan zagrożenia o zasięgu międzynarodowym".
Wspomniano już o wpływie przemysłu na niemieckie prawo dotyczące kontroli zakażeń. W ostatnich trzech latach, podczas szaleństwa Corony, IfSG został kilkakrotnie zaostrzony i zaopatrzony w bardzo wiele upoważnień do ustanawiania standardów i stosowania przymusu. Przekształcono ją w instrument do sprawowania władzy totalitarnej z pewnymi przeformułowaniami i uzupełnieniami w czasie "pandemicznego stanu zagrożenia o zasięgu międzynarodowym" ogłoszonego przez WHO w 2020 roku, pod kierunkiem władz genewskich i ich prywatnych sponsorów.
W międzyczasie prawo zostało z powodzeniem wypróbowane jako instrument kontroli populacji. Ze strachu przed "pandemią", która w większości przypadków objawiała się jedynie w postaci pozytywnego testu PCR lub nawet tylko testu antygenowego, zamykano przedsiębiorstwa i wysyłano zdolny do pracy personel pielęgniarski na kwarantannę. Cała populacja była - dosłownie - nierozpoznawalna za swoimi maskami i wpatrywała się jak sparaliżowana w spektakl strachu z liczbami i wykresami infekcji w codziennych wiadomościach.
Ale jeszcze wcześniej pojawiły się konstytucyjnie niebezpieczne wpływy i przygotowania ułatwiające takie przejęcie władzy. Takimi narzędziami o totalitarnym potencjale wniesionymi przez zawodowych lobbystów było w Niemczech np. wspomniane już upoważnienie rządu do zamawiania samonapędzających się szczepionek przeciwko wszystkim chorobom zakaźnym, które uzna za niebezpieczne (IfSG §21), czy maskowanie interwencji genetycznych w ludzkim organizmie jako "szczepień"(AMG §4 (4), 2009), a także liczne podsłuchy cyfrowych danych zdrowotnych wprowadzone za czasów byłego zawodowego lobbysty Jensa Spahna dla administracji i jej bliskich partnerów w prywatnych firmach zajmujących się danymi. W cyfrowej kartotece pacjentów zarezerwowano nawet miejsce na indywidualne dane genomowe.
Cała Psychoza
Za tym uwidacznia się obecnie długofalowa strategia, dzięki której m.in. technologia RNA, którą można tanio wyprodukować - omijając surowe przepisy chroniące ludzi przed inżynierią genetyczną - ma zostać otwarta do dalszego gospodarczego (lub politycznego?) wykorzystania. Dzięki "małej pandemii" wydaje się, że i tu zostało otwarte "okno możliwości Wielkiego Resetu". To niesamowite, jak coś takiego mogło się wydarzyć w naszym dotychczas zróżnicowanym i krytycznym społeczeństwie. W międzyczasie coraz więcej osób zastanawia się nad wpływem mentalnym, jaki został wywarty na ludność i dyskutuje, jak mogło dojść do tak kompleksowej zmiany kursu w myśleniu i odczuciach społeczeństwa.
Psychologowie i PR-owcy odgrywają decydującą rolę w aktywnej polityce aktorów. Mogą oni opracować dla swoich bogatych klientów strategie "bezalternatywne" w gąszczu partnerstwa publiczno-prywatnego lub w nieprzejrzystym amalgamacie cywilno-wojskowym, a jednocześnie wnieść know-how, które skutecznie wpływa na decyzje polityczne. Firmy lobbingowe, firmy PR i media propagandowe to nowy przemysł zbrojeniowy w wojnie informacyjnej. Psyops jest w modzie, a metalowe czołgi i armaty są obecnie taktycznie i śmiertelnie utylizowane kosztem życia i zdrowia ludności po wszystkich stronach w wojnie gospodarczej "zachodnich mocarstw" z resztą świata, na przykład na Ukrainie.
Każdy, kto bierze udział, coś dostaje
Siłą napędową wydaje się być chciwość na pieniądze i władzę prywatnych inwestorów, którzy wmanewrowują wiele państw narodowych w długi i zależności za pomocą pieniędzy, które sami stworzyli. W ten sposób w swoich "pandemiach" dbają oni teraz również o to, aby zawładnąć wszystkimi ważnymi zasobami i strukturami na przyszłość. Google, Amazon, Facebook, Apple, Microsoft, Bertelsmann i wiele innych firm z sektora finansowego i biznesu cyfrowego zarabiają na skandalicznym dostępie do najbardziej intymnych danych prywatnych organizowanych pod pretekstem zdrowia. W zamian za to pomagają swoim partnerom w budowaniu jak najbardziej bezproblemowej struktury kontroli nad populacją. Każdy, kto uczestniczy, coś dostaje, a nawet duża część środowiska medycznego podąża za tą nową gorączką złota do totalitarnego społeczeństwa kontroli.
Jeśli opłaty za nieistotne badania PCR, za ujawnianie danych pacjentów czy za podawanie toksycznych eksperymentalnych nanocząsteczek z RNA są tylko odpowiednio wysokie, a kliniki są bardzo dobrze opłacane za kodowanie diagnozy Covid-19 czy nawet za maskowanie skutków ubocznych masowych eksperymentów inżynierii genetycznej jako "long covid", to nie trzeba nikogo przekupywać, żeby się na to godził. Wtedy to wszystko są racjonalne zachowania oparte na legalnych strukturach bodźców ekonomicznych wspieranych przez demokratycznie wybranych przedstawicieli.
https://pubmedinfo.org/2022/12/06/dr-peterson-pierre-o-covidowych-lowcach-skor/
Korupcja, gdy jest zalegalizowana i zinstytucjonalizowana w ten sposób, nie może zostać oddana w ręce sprawiedliwości. Tutaj suweren, sam naród, jest wezwany do tego, aby wreszcie ponownie stanąć w obronie swoich praw wobec tych, którym je beztrosko powierzył.
W każdym razie zaufanie do urzędów, lekarzy, nauki, mediów czy polityki zostało głęboko i trwale naruszone. Bardzo trudno będzie je przywrócić.
Zajmując się mechanizmami korupcji oraz możliwościami jej zapobiegania lub przynajmniej utrudniania, wielokrotnie spotyka się z faktem, że w zróżnicowanej społeczności o samoorganizacji opartej na podziale pracy nieodzowną funkcję spełnia zaufanie jako cement społeczny. Jak jednak rozwija się zaufanie? Jakich warunków potrzebuje, aby rosnąć? Co mu zagraża i jak można je trwale chronić?
Zaufanie - ślepe czy uzasadnione?
Dwa przymiotniki, które są często używane w związku z zaufaniem to "ślepy" lub "uzasadniony". Ślepe zaufanie oznacza coś w rodzaju nadziei, że wszystko może się udać. Powierzającym brakuje wglądu i zrozumienia, jak postępuje się z powierzonymi im dobrami lub interesami. Może to wynikać z tego, że nie chcą lub nie mogą się tym zainteresować. Może też wynikać z tego, że powierzono je osobie, organizacji lub instytucji, która nie chce, aby pokazywano jej karty. Coraz częstszą przyczyną jest to, że odpowiedzialne struktury stają się tak duże i zagmatwane, że nawet dla ciekawskich jest to zbyt wiele, aby pilnować powierzonych im dóbr lub interesów.
Proszę pomyśleć na przykład o przepisach dotyczących wprowadzania na rynek środków spożywczych, leków, pojazdów silnikowych lub wielu innych towarów zbywalnych. Od dziesięcioleci są one coraz częściej powierzane organom międzynarodowym lub nawet organizacjom pozarządowym w Brukseli, Genewie i innych miejscach. Ci, których nie stać na doświadczonych doradców prawnych, szybko wpadają w sieć dyrektyw, rozporządzeń, norm i patentów snutych przez kompetentne organy międzynarodowe, a za ich naruszenie karani są wysokimi grzywnami lub całkowicie wycofywani z obrotu. Ci, którzy liczą na korzyści z takich regulacji, pozostają jednak przy piłce i wywierają bezpośredni wpływ na procesy legislacyjne i regulacyjne poprzez zlecone kancelarie prawne, firmy lobbingowe lub wpływowych przedstawicieli stowarzyszeń.
Około 25 000 lobbystów z rocznym budżetem 1,5 mld euro wpływa w imieniu swoich zwolenników na to, co faktycznie jest ważne dla całej populacji Europy. Przy takich proporcjach nawet fanom UE trudno jest zachować orientację w sytuacji, a jeśli ktoś jeszcze ufa polityce w Brukseli, to chyba trzeba go zaliczyć do kategorii "ślepego" zaufania.
Ale jakie byłyby warunki uzasadnionego zaufania? Są dwa bardzo ważne podstawowe warunki. Musi istnieć przejrzystość. I musi być ona również wykorzystywana. Członkowie danej społeczności zawsze potrzebują przejrzystości, gdy powierzają komuś swoją władzę lub pieniądze. Każdy musi mieć prawo i możliwość wiedzieć, co się robi z powierzonymi dobrami. A ci, którzy podejmują decyzje zastępcze jako upoważnieni przez społeczność powiernicy, muszą wiedzieć, że w każdej chwili mogą być obserwowani i rozliczani. Gdy takie warunki są realizowane, obie strony wiedzą, że nadużycia nie mają sensu. Dzięki temu życie staje się łatwiejsze i bardziej produktywne, ponieważ wszystkim oszczędza się wysokiego poziomu nieufności.
W małym stowarzyszeniu lub w społeczności wiejskiej można łatwo stworzyć przejrzystość wymaganą dla uzasadnionego zaufania. Jednak im większa i bardziej rozległa staje się organizacja wspólnotowa, tym bardziej staje się ona zagmatwana i tym większy wysiłek trzeba włożyć w stworzenie prawdziwej przejrzystości dla wszystkich zainteresowanych.
Nieufność kosztuje energię i pieniądze
Ogólnokrajowe organizacje zrzeszające wiele tysięcy członków używają specjalnych mediów i zatrudniają całe departamenty, aby dać swoim członkom poczucie, że ich zaufanie jest uzasadnione. Sygnaliści lub dziennikarze śledczy od czasu do czasu burzą to poczucie, co potem zwykle prowadzi do znacznego zwiększenia tzw. wysiłku nieufności i wiąże odpowiednie zasoby społeczności. Często po skandalach powstają całe działy zajmujące się zgodnością z przepisami(compliance).
Jeśli jednak takie zamówienia na przejrzystość są kupowane z zewnątrz, w naturalny sposób powstają kolejne pola dla intransparentności. Profesjonalne firmy compliance lub konsultingowe ostatecznie wnoszą do procesów decyzyjnych swoje własne interesy ekonomiczne. (5) Czasami takie procesy przypominają średniowieczną sprzedaż odpustów. Ale zaufania nie da się kupić.
Jesteśmy świadkami rażącego nadużywania władzy powierzonej przez obywateli ich przedstawicielom politycznym, tego, że administracja i sądy nie wykonują już swoich konstytucyjnych obowiązków w sposób niezależny pod presją skorumpowanej polityki, a także tego, że z powodu braku przejrzystości procesów decyzyjnych wśród ludności szerzy się coraz większa nieufność. Społeczności wydają się przytłoczone, a nawet niektórzy ich przywódcy wydają się bezradni.
Dzieje się wiele niesprawiedliwości, a ludzie cierpią. Sprawcy i ich współpracownicy powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności. W rażący sposób nadużyli oni powierzonej im władzy dla obcych, prywatnych interesów. Oprócz ponownej oceny prawnej i moralnej powinniśmy zatem natychmiast zmienić orientację w taki sposób, aby w przyszłości znów mogło zapanować uzasadnione zaufanie.
Pomocniczość - magiczne słowo
W wielu przypadkach decentralizacja struktur władzy i mediów oferuje się jako pomysł na zbawienie. Tym magicznym słowem jest "pomocniczość"(subsydiarność). Było ono również jednym z dawno zapomnianych fundamentów wszystkich traktatów europejskich i przyczyniło się w dużej mierze do tego, że faktycznie dobrze funkcjonujące społeczności, takie jak początkowo sceptyczne skandynawskie państwa narodowe, odważyły się przystąpić do UE. Subsydiarność oznacza warunki, w których problemy mają być rozwiązywane na poziomie, na którym występują. Nadrzędny kolejny poziom powinien przyjść z pomocą dopiero wtedy, gdy ten pierwszy zostałby przeciążony. Wielu socjologów i politologów zgadza się, że prawdziwa demokracja jest możliwa tylko w społecznościach zorganizowanych na zasadzie pomocniczości. (6)
Istnieją pewne przykłady, z których możemy się uczyć - nawet jeśli tam, jak w małej i opartej na zasadzie pomocniczości Szwajcarii, inne źle dobrane bodźce i brak przejrzystości uniemożliwiają stworzenie idealnej formy społeczeństwa. Ostatecznie, gminna samoorganizacja ma miejsce w spotkaniach ludzi na miejscu. Ponieważ jednak nie da się ich przewidzieć ani zaplanować, myślę, że najwięcej, co można zrobić, to przedyskutować pewne zasady, które mogą ułatwić zadawanie właściwych pytań we właściwym momencie.
Wzór na odporną samoorganizację
Jako pomoc w zapamiętaniu i podsumowaniu tego, co powiedziałem, proponuję zatem następującą formułę mnemotechniczną:

R = odporność, T = przejrzystość, S = wielkość, C = złożoność
Społeczność jest tym silniejsza i bardziej odporna, im bardziej jej członkowie widzą i rozumieją to, co jest tam postanowione. Im większa i im bardziej złożona jest struktura społeczności, tym bardziej prawdopodobne jest, że sprawy potoczą się źle.
W przeszłości istniały społeczności ludzkie, w których tylko nieliczni mogli decydować, a reszta musiała być posłuszna. Feudalni władcy sprawowali władzę, którą zapewniali sobie siłą lub która była dziedziczona za przyzwoleniem podwładnych w ich klanach. Przy pomocy przemocy ustalali zasady i wymuszali zasoby, które były w ich dyspozycji. W takich strukturach godność człowieka, prawa człowieka i wolność nie są podstawowymi prawami, które obowiązują wszystkich w równym stopniu. Jest to prawdą w przypadku rządów feudalnych i prawdopodobnie byłoby jeszcze bardziej drastyczne w Nowym Porządku Świata ("build back better") planowanym przez WEF i jego zwolenników.
W społeczeństwach mających aspiracje demokratyczne obowiązują indywidualne prawa podstawowe. Z nich wywodzi się władza ludu, który w wolnych i niezależnych wyborach wybiera tych przedstawicieli, którym powierza tę, swoją władzę. Pochodzi ona od wszystkich i jest powierzana na pewien czas niektórym politykom, administracji, sądom i innym instytucjom. Takie powierzenie władzy musi być oparte na uzasadnionym zaufaniu, aby móc ją chronić przed obcymi wpływami i nadużyciami.
W demokracji ludzie są bardzo różni, ale wszyscy mają te same prawa. Spory i konflikty, które powstają między różnymi ludźmi są pokojowo mediowane lub rozwiązywane pod ochroną demokratycznie kontrolowanego monopolu na użycie siły zgodnie z regułami, które zostały demokratycznie opracowane i ogłoszone w sposób wiążący dla wszystkich przez wybranych przedstawicieli ludu. Wszelka przemoc emanuje zatem z ludu i musi być przez niego kontrolowana oraz wykorzystywana do tworzenia nowych reguł. Aktywny udział we własnej społeczności wymaga wglądu w te zależności i przyjęcia współodpowiedzialności.
Powyższa formuła ma nam przypominać, że możliwości człowieka są ograniczone i że ludzie na całym świecie powinni tak kształtować swoje współistnienie z innymi, aby mogli powiedzieć: Tu jest mój dom, tu umiem się poruszać.
autor:
dr n. med. Wolfgang Wodarg
źródło:
https://multipolar-magazin.de/artikel/korruption-notlage
https://www.rubikon.news/artikel/die-notlage-internationaler-tragweite
Uwaga: Tekst powstał w oparciu o wykład wygłoszony przez autora na sympozjum "Szczepionki oparte na genach" zorganizowanym przez stowarzyszenie "Lekarze i Naukowcy dla Zdrowia, Wolności i Demokracji" w dniu 28 lutego 2023 roku.
O autorze: dr n. med. Wolfgang Wodarg, ur. w 1947 r., jest internistą i pulmonologiem, specjalistą w zakresie higieny i medycyny środowiskowej oraz zdrowia publicznego i medycyny społecznej. Po zakończeniu pracy klinicznej jako internista był m.in. przez 13 lat urzędnikiem ds. zdrowia publicznego w Szlezwiku-Holsztynie, jednocześnie wykładowcą na uniwersytetach i uczelniach technicznych oraz przewodniczącym komisji eksperckiej ds. zdrowia środowiskowego przy Stowarzyszeniu Medycznym Szlezwiku-Holsztynu; w 1991 r. otrzymał stypendium na Johns Hopkins University w Baltimore, USA (epidemiologia). Jako poseł do niemieckiego Bundestagu w latach 1994-2009 był inicjatorem i rzecznikiem w komisji Enquête "Etyka i prawo współczesnej medycyny", członkiem Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, gdzie był przewodniczącym podkomisji ds. zdrowia i wiceprzewodniczącym komisji ds. kultury, edukacji i nauki. W 2009 r. zainicjował w Strasburgu komisję śledczą ds. roli WHO w sprawie H1N1 (świńskiej grypy) i po odejściu z parlamentu nadal angażował się w nią jako ekspert naukowy. Od 2011 roku pracuje jako niezależny wykładowca uniwersytecki, lekarz i naukowiec zajmujący się zdrowiem, a do 2020 roku był dobrowolnie zaangażowany jako członek zarządu i lider grupy roboczej ds. zdrowia w Transparency International Niemcy.
Odnośniki:
(1) Lessig, Lawrence, przedmowa: "korupcja instytucjonalna" zdefiniowana (14 lipca 2013 r.). Journal of Law, Medicine and Ethics, Vol. 41, No. 3, w przygotowaniu, dostępne w SSRN:
https://ssrn.com/abstract=2295067
(2) Pozostaje sporne, czy wirusy należy również uważać za mikroorganizmy. Nie mogą się rozmnażać bez pomocy komórek gospodarza – ale która forma życia nie zależy od środowiska, aby się rozmnażać?
(3) Są to procesy które poprzednio opisywane były terminem "konspiracja". Jednak w obecnej propagandzie termin ten otrzymał nowe ramy i każdy, kto wskazuje na takie niewłaściwe postępowanie, może zostać zniesławiony jako irracjonalny.
(4) Astroturfing jest sztuczną imitacją ruchu obywatelskiego, który jest kontrolowany lub finansowany za kulisami przez firmy lub organizacje lobbingowe. Kamuflaż ma pomóc darczyńcom w czerpaniu korzyści ze szczególnej wiarygodności inicjatyw obywatelskich.
(5) Imponujący opis problemów związanych z takimi firmami można znaleźć na przykład w eseju "Rachunkowość korupcji w firmach księgowych "Wielkiej Czwórki" Prema Sikki w: Whyte, David. (2015). Jak skorumpowana jest Wielka Brytania?. str. 157-168
(6) Zobacz także: Willke, Helmut (2014) Demokratie in Zeiten der Konfusion, Suhrkamp. Willke pisze: "Dla klasycznej demokracji pomocniczość i federalizm są podstawowymi zasadami strukturalnymi w radzeniu sobie ze złożonością społeczną".


"Fałszowanie globalnego zdrowia" - Susan Erikson
Abstrakt:
Na całym świecie zdrowie ludzi poprawia się. Zagregowane dane dotyczące zdrowia na świecie wskazują na ogromną poprawę w ciągu ostatnich 100 lat. Oczekiwana długość życia, liczba szczepień i wskaźniki higieny są wyższe. Wskaźniki chorób zakaźnych, HIV / AIDS, umieralności dzieci i matek są niższe. Wszystkie te osiągnięcia zostały osiągnięte w czasie, gdy rządy zorganizowały lub dążyły do zapewnienia, choć często niedoskonale, systematyzacji opieki zdrowotnej. Teraz kampanie oszczędnościowe i prywatyzacyjne kształtują usługi zdrowotne na całym świecie, a my jesteśmy świadkami masowej zmiany ideologicznej w podejściu do najgorszych problemów zdrowotnych na świecie: starania w zakresie zdrowia publicznego muszą „wykazywać zwrot z inwestycji”.
Niniejszy komentarz podejmuje działania w trzech dziedzinach związanych ze zdrowiem, w których wysiłki zmierzają do pojawienia się światowej kondycji i osiągnięć w dziedzinie zdrowia: bezpieczeństwo zdrowotne, innowacje w dziedzinie zdrowia oraz finansowanie zdrowia.
Pseudoglobalne zdrowie, jako narzędzie analityczne, pomaga nam zmierzyć zjawisko pomiędzy prawdziwym a fałszywym osiągnięciem, sukcesem i porażką, lepszymi wynikami zdrowotnymi i ciągłym cierpieniem.
Wykazuje:
1) jak dokumenty dotyczące globalnego bezpieczeństwa zdrowotnego służą niekiedy jako "alibi" - czyli podstępy oferowane w celu zapewnienia lokalnej gotowości lub bezpieczeństwa pomimo ich faktycznej nieobecności;
2) jak czynniki wpływające na globalne innowacje w dziedzinie zdrowia często uprzywilejowują rozwiązania techniczne, które powstały z dala od ludzi, miejsc i praktyk działających w czasie rzeczywistym; oraz
3) jak globalne finansowanie ochrony zdrowia ewoluowało już w sposób, który sprawia, że cierpienie przynosi zyski.
Przykłady te mają na celu raczej oświecenie niż przygnębienie i są przedstawiane z nadzieją, że krytyczne analizy wykorzystujące koncepcję pseudozdrowia jako analizę pobudzą nowe strategie na rzecz trwałych zmian, a nie tylko ich pozoru.
https://www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/09581596.2019.1601159